poniedziałek, 1 czerwca 2015

  
  Rozdział 2

    Błyskawica przecięła niebo oświetlając mroczny świat skryty w cieniu nocy. Grzmot poniósł się po ziemi wniecając tumany nadmorskiego piasku, kołysząc budynkami i wzbudzając uśpiony gdzieś głęboko w sercu Emi strach przed burzą. Gdy kolejny podmuch wiatru przesyconego nadmorską solą wstrząsnął niebezpiecznie chwiejącą się okiennicą w wyjatkowo starej futrynie dziewczyna postanowiła wstać z łóżka. 
   Ostrożnie, żeby nie zbudzić śpiącego na podłodze jej nocnego strażnika - Nataniela wyszła do łazienki. Zaświeciła światło w malutkim pomieszczeniu, które na całe szczęście nie posiadało okien i z melancholią odpowiadającą lunatykowi spojrzała w lustro opierając dłonie o zimną, lecz czystą umywalkę. 
   W odbiciu zobaczyła wyjątkowo zmęczoną postać dziewczyny. Postać, którą nigdy nie chciała się stać. Niestety to świat chciał za nią. Rude, kręcone kosmyki włosów opadały jej na ramiona ognistą kaskadą mieniąc się blaskiem w słabym świetle lampy. Spojrzała w oczy. Oczy szaleńca. Puste, przypominające studnie, w której można by się utopić. Jednak z tym przedziwnym błyskiem, za które tak je kochała. Te jej zielone oczy przesycone radością i miłością, mimo, że rzadko jej doświadczała, chciała pokazać całemu światu, który ją zmienił, że jest dobrze. Że jest szczęśliwa, z tego kim jest.Skłamałaby, gdyby powiedziała, że tak nie jest. Ostatnim krótkim spojrzeniem zgłębiła zieleń swych oczu i pochyliła głowę, by odkręcić kran. Zimną wodą przemyła twarz, po czym wyszła i spojrzała przeciągle na śpiącego chłopaka. 
  Jak sam to określał, z szacunku dla niej, sypiał na podłodze. Cieszyła się z tego, że oboje mają podobne zdanie na ten temat. Zresztą ich więź była inna, niż miłość szczęśliwego, bezdzietnego małżeństwa, które udawali. Byli rodzeństwem. Nie łączyły ich więzy krwi, ale czy musiały? Opiekował się nią, był przy niej, troszczył i kochał, ale...jak siostrę. Oboje zdawali sobie z tego sprawę, chociaż nigdy o tym nie rozmawiali. Ze względu na trudną przeszłość, po prostu byli na siebie skazani. Jedno nie mogło istnieć, bez drugiego. Zresztą byli idealną drużyną, a w fachu, któym się trudnili, było to niezwyle cenne. 
  Byli złodziejami.
  Choć Emi tak daleko odsuwała od siebie tą myśl, dobrze wiedziała jaka jest prawda. Często myślała jak wyglądało by jej życie, z normalną pracą, ale dobrze wiedziała, że Nat nigdy nie pozwoliłby jej skończyć z kradzieżami. Była po prostu zbyt dobra, a nie umiała robić niczego innego. Była jednak szczęśliwa, że nie jest na świecie sama i choć oszustwa nie sprawiały jej przyjemności, były sprzeczne z jej naturą, zmuszała się do poświęcenia, byle tylko nie zostać samotnym i bezdomnym przybłędą. Potrafiła za cenę przyjaźni, zaprzeczyć samej sobie. 
  Z otumanienia wydarło ją wyjątkowo głośne chrapnięcie Nata. Uśmiechnęła się, jakby to był najpiękniejszy dźwięk na świecie. Bo był. Uświadamiał jej, że w ciemnym pokoju, kiedy na dworze szalała burza nie jest sama. Wróciła do łóżka, przykryła głowę poduszką, ale nie zasnęła, aż do rana.

***

  Idę pobiegać. To zdanie niedbale napisała na kartce i położyła w widocznym miejscu, czyli na szawce nocnej obok jej łóżka. Po nieprzespanej nocy pod jej oczami pojawiły się widoczne sińce, które z czasem się powiększały. Ostrożnie otworzyła zamknięte na klucz drzwi i zamknęła je znów od zewnątrz. Wiedziała, że jeśli jest to możliwe, Nat będzie spał do południa. To jedno z jego ulubionych zajęć, potrafił przespać nawet czternaście godzin na dobę. Ona tymczasem kochała biegać i gdy tylko nadarzyła się okazja wymykała się, żeby choć przez chwilę oddać się temu zajęciu. Założyła swoje stare buty firmy nike i włożyła w uszy sluchawki MP3. Usłyszała znajomą melodię. Fun, pomyślała, ale nie mogła sobie przypomnieć tytułu. 

  https://www.youtube.com/watch?v=q7yCLn-O-Y0

 W podskokach zeszła na parter i, ku jej zaskoczeniu, bez najmniejszej trudności otworzyła drzwi. Ze względu na wczesną godzinę, była przekonana, że będą zamknięte i że będzie musiała budzić starego właściciela hotelu, by je otworzył. Wzruszyła ramionami i wyszła na zewnątrz. Chłodne powietrze omiotło jej twarz, rozwiewając luźne kosmyki włosów. Nałożyła kaptur bluzy i zaczęła powoli biec, z czasem chwytając odpowiedni rytm. 
  Nie wiedziała ile czasu mogło minąć, ale zauważyła, że na dotychcas pustych ulicach miasta, nie jest sama. Obejrzała się, ale nie zobaczyła nikogo. Z dzwinym drżeniem serca i mrowieniem na karku wznowiła bieg. Skierowała swoje kroki, ku drewnianym schodkom-wejściu na plaże, przez wydmy.  
 Gdy zobaczyła ogrom wody i poczuła jak słony wiatr muska jej nieosłoniętą skórę wywołując przyjemny dreszcz uśmiechnęła się szczerze. Zdjęła słuchawki, zamieniając jakiś przebój Lany Del Rey na szum fal. Zamknęła oczy pozwalając opanować się przyjemnej atmosferze odprężenia.
  Odwróciła się jednak na pięcie, ponieważ usłyszała jak ktoś zbiega po drewnianych stopniach. Zobaczyła najpierw wysoką, rozmazaną postać ubraną w niebieską bluzę, z kapturem naciagniętym na głowę i krótkie spodenki. Przestała na chwilę oddychać, gdy uświadomiła sobie, kim jest ten człowiek. W przekonaniu utwierdziło ją jego spojrzenie, gdy ją, Emi, mijał. Niby obojętne, ale miało w sobie tyle uroku i jednocześnie prowokacji, że prawie ją oburzyło. Zwłaszcza, że przelotnemu spojrzeniu towarzyszyło krótkie, figlarne mrugnięcie. Mężczyzna, którego z całą pewnością widziała już w hotelu, pobiegł jednak dalej nie zatrzymując się ani na chwilę. Emi bez wachania, jak zachipnotyzowana pobiegła za nim. Jakaś świadoma część jej umysłu, wyczuwała, że to jest ich wróg, cel ich ataku, ale druga chciała, rządała tego by choć przez chwilę porozmawiać z nieznajomym. I jednocześnie na szczęście i nieszczęście Emilia uległa tej drugiej potrzebie. 
  Biegła w odległości kilkunastu metrów za wysokim mężczyzną, bijąc się z myślami. Nagle wszystko przestało być ważne. Morze, Nataniel, nawet cudowna atmosfera i wilgotne powietrze po burzy. Liczył się tylko mężczyzna, który zdawał się być teraz w centrum wszechświata. Emi z całą naukową pewnością mogła oprawcować teraz nową teorię podobną do teorii heliocentrycznej Kopernika, tyle, że Ziemia kręciłaby się wokół nieznajomego. 
  Nagle poczuła, że na coś nadepnęła. Zatrzymała się i obróciła z trudem odrywając wzrok od biegacza.Zobaczyła ciemny, skrzany portfel. Natychmiast pomyślała, że wypadł mężczyźnie, więc podniosła go i otrzepała z piasku. Najpierw chciała go oddać, ale po chwili przyszła jej do głowy lepsza myśl. Otworzyła go i w jednej z kieszonek znalazła prawo jazdy. Wyciągnęła kartę i dokładnie się jej przyjrzała. Małe, drobne literki układały się w słowa: Artur L...
-To chyba moje? - spytał głęboki głos należący do właściciela portfela, który pochylał się nad Emili. Dziewczyna w osłupieniu nie umiała wydusić z siebie ani słowa.
-Mogę? - spytał i nie czekając na odpowiedź delikatnie wyjął z jej rąk porfel i prawo jazdy. - Dziękuję, za znalezenie. 
  Emilia poczuła, że jej policzki przybierają barwę pomidora. Nagle, mimo chłodnego poburzowego powietrza wokół, zrobiło jej się gorąco.
-Przepraszam..-zdążyła wyjąkać i opuściła głowę. Nie czuła wstydu. Czuła niemy zachwyt, że wreszcie może spotkać się twarzą w twarz z osobą, która tak ją intrygowała. No, jeśli można tak powiedzieć, bo domniemany Artur przewyższał ją o głowę. Postanowiła po prostu udawać. tak jak zawsze. Zagubioną, śliczną i miłą dziewczynkę. Słodka i mdła sierotka marysia, do serca przyłóż. Artur westchnął przeciągle obdarzając Emilię serią kolejnych, urywanych spojrzeń.
-No to skoro zna pani moje imię i nazwisko, to czy mogę wiedzieć jak się pani nazywa? Muszę wiedzieć, komu dziękuję - promienny uśmiech zagościł na jego twarzy.
-Klaudia - powiedziała słodko, trzepocząc dlugimi rzęsami. - Klaudia Nok.
-Zdaje się, że zatrzymaliśmy się w tym samym hotelu? - spytał gestem zapraszając ją do wpólnego spaceru. 
-Tak - powiedziała i uśmiechnęła się uroczo. Czuła, że Artur coraz bardziej poddaje się jej urokowi. Być może, z pomocą szczęścia, uda jej się poznać go lepiej, co pomoże jej i Natanielowi w akcji.
-Może masz ochotę na kawę? - spytał nagle zatrzymując się. 
  Serce na chwilę zamarło jej w piersi. Nie dawała jednak tego po sobie poznać i pokiwała głową, zgadzając się na propozycje.

2 komentarze:

  1. Hej. Dziękuje za zaproszenie i komentarz. Przeczytałam dwa pierwsze rozdziały i na pewno będę tu jeszcze zaglądać. Historia zapowiada się całkiem ciekawie. Powodzenia i dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję i oczywiście nawzajem!! :D

    OdpowiedzUsuń