sobota, 4 lipca 2015


Rozdział 18

 - No więc...biały dom, niebieskie okiennice i huśtawka z opony... To tutaj? - spytał Dragan parkując na poboczu.
- Myślałam, że wiesz o mnie wszystko... - odgryzła się Emi.
  Uniósł brwi zdziwiony jej zachowaniem.
- Jesteś zdenerwowana? - jego pytanie zadźwięczało w głowie Emi. Jak mogła nie być zdenerwowana?! Właśnie miała porozmawiać z osobą, która kiedyś porzuciła ją na pewną śmierć, a ta osoba była jej matką...I co właściwie miała jej powiedzieć? O czym miała z nią rozmawiać. Była zła na Dragana, bo mimo, że tak bardzo się starał, nie potrafił jej zrozumieć. Nie pozwalała mu na to, podświadomie czuła, że on nie powinien o tym wiedzieć, nie powinien sięwtrącać, w ogóle nie powinno go tu być. Czuła tak ogromny wstyd, że przez chwilę naprawdę zastanawiała się czy nie kazać mu odjechać. 
- Hej, nie denerwuj się tak, przecież jestem tutaj, pomogę ci - ujął jej dłoń i uniósł ją do ust, ale ona wyrwała mu się i wyszła trzaskając drzwiami. 
   Kątem oka zobaczyła jeszcze jego minę zbitego psa. Za co była dla niego taka okrutna? W czym zawinił? Był całkiem neutralny, ale nie powinien mieszać się w sprawy jej rodziny. O czym ona myślała? Rodzina? To dziwne, przecież nie istniał żaden człowiek, który kiedykolwiek zasłużyłby na to określenie. Nie, zapomniała. Istniał jeden człowiek, który był jej rodziną. On wiedziałby co powinna zrobić, przytuliłby ją mocno i pocieszył. Tak, nikt, a z pewnością Dragan nie zastąpi jej Nataniela.
  Nagle poczuła, że ma mokrą bluzę i zorientowała się, że nieświadomie płacze. Poczuła, że czyjaś dłoń delikatna i znajoma dotyka jej ramienia. Wzdrygnęła się i rzuciła przez ramię słabe: ,, Zaczekaj tutaj! '' Ruszyła w kierunku drzwi, które bała się otworzyć przez prawie całe swoje życie. 
  Nie wiedziała skąd wzięła siłę, by nasisnąć dzwonek. W środku rozległ się melodyjny, dźwięk, a po chwili coś zaszurało za drzwiami, które zgrzytnęły cicho i w progu pojawiła się mała, najwyżej siedmioletna dziewczynka o płomienistych warkoczach.  
  Emi wstrzymała oddech nie wiedząc co powiedzieć. Nie była przygotowana na spotkanie ze swoją matką, a tym bardziej ze swoją przyrodnią siostrą. Dziecko wydawało się jej zbyt spokojne, zbyt piękne i zbyt roześmiane, by mogło należeć do jej rzeczywistości.
- Rodziców nie ma w domu - przemówiła mała nieśmiało. A więc jednak. Na świecie istniały jednak takie istoty, jak ta oto dziewczynka. 
  Emi odwróciła się i zobaczyła Dragana, który stał przy aucie i patrzał na całą sytuację, gotów włączyć się w każdej chwili, by chronić swoją panią. Był przy niej, nie opuścił jej. Fala wdzięczności zalała dziewczynę, która odetchnęła głęboko i spojrzała dziecku nieśmiało w oczy. 
- Jak masz na imię? - spytała.
- Weronika, ale nie wolno mi rozmawiać z obcymi - wyrzuciło z siebie dziecko jednym tchem, jakby nagle sobie o tym przypominając.
- Mi też nie - wyszeptała Emi znów spoglądając na Dragana, który zmarszczył brwi lecz wciąż czuwał nad cała sytuacją. Uśmiechnęła się do niego, a on ledwie uniósł kąciki ust w odpowiedzi. 
- Jesteś sama? - spytała Emi.
- Jest jeszcze Marta, Kasia i Sebastian, ale on śpi. On ciągle śpi - poskarżyła się Weronika i zrobiła tak zaciętą minę, że przez chwilę Emi powstrzymywała się od śmiechu.
- To twoje rodzeństwo? 
- Marta nie jest moją siostrą, jest adoptowana - rzuciło dziecko niedbale.
- Adoptowana... - szepnęła sama do siebie Emi. A więc jej matka zaadoptowała dziecko, podczas gdy jedno pozbawiła dachu nad głową i prawie zabrała mu życie. Paradoks tej sytuacji uderzył w nią i wstrząsnął gwałtownie, przypominało to uderzenie pioruna. Tak właśnie czuje się osoba niepotrzebna i obca w swoim otoczeniu. Tak właśnie czuła się Emilia.
- Kiedy wróci twoja mama? - spytała czule Emi, starając się, by Dragan nie zauważył jej pełnego napięcia wyrazu twarzy.
- Mama będzie później, bo teraz jest na zakupach. Mój brat ma jutro uodziny... - szepnęła dzieląc się z Emi najbardziej strzeżonymi tajemnicami swojego małego dziecięcego świata. - Jesteś włamywaczem?
  Pytanie dziecka na chwilę przywróciło Emilię do rzeczywistości. Widok i możliwość rozmawiania z własną siostrą pobudził tę dawną uśpioną i nieczułą część jej umysłu zwaną potocznie nadzieją. Powoli zaczęła wierzyć, że jednak nie jest sama, że ma bliskich. Jej mózg podsuwał jej coraz to piękniejsze wizje szczęśliwej rodziny, której Emi była członkiem. Desperacko próbowała się uczepić tej ulotnej myśli o miłości, rodzinnym cieple i bliskości. Te rzeczy wymykały jej się jednak, sprawiały wrażenie mgły, która otacza ją ze wszystkich stron, a którą w żaden sposób nie jest w stanie dosięgnąć. Największy ból sprawiała jej świadomość, że jedyną rodzinę jaką posiadała, miała na wyciągnięcie ręki, ale nigdy nie mogła ich dotknąć, zupełnie jakby zbliżenie groziło uaktywnieniem jakiejś dawno rozbrojonej bomby.
   Teraz, gdy jej własna siostra uznała ją za włamywacza na sercu Emi pojawiła się rysa, która miała pozostać tam na zawsze. Jej mięśnie naprężyły się, ramiona spięły, twarz ściągnęła się, a usta ścisnęły, w jej umyśle zapłonął ogień skutecznie niszczący wszelkie dobre uczucia, które przed chwilą doznała.
  A potem wszystko się zmieniło.
  Usłyszała płacz niemowlęcia i cichą melodię nuconą przez jakąś dziewczynkę, zapewne Martę lub Kasię, próbujące uśpić młodszego brata. Przez korytarz przebiegła szczupła blondynka, sądząc po kolorze włosów, była to Marta. Rzuciła krótkie spojrzenie na drzwi i grzecznie skinęła Emi głową, rzuciła kilka słów do Weroniki, która odgryzła jej się złośliwie. Gdy płacz dziecka rozległ się znowu Emilia zobaczyła jak dziewczynka znika za drzwiami w głębi korytarza.
- Źle się czujesz? - spytała blondynka podchodząc do drzwi.
  Emi spojrzała się na nią niewidzącym wzrokiem.
- Jesteś tu najstarsza? - spytała cicho.
- Tak - odparła dziewczyna spoglądając podejrzliwie na piętnastolatkę.
- Masz na imię Marta, tak? Ile masz lat?
- Marta, tak. Dwanaście - odpowiedziała grzecznie. - Przepraszam za siostrę, pewnie cię zagadała. Właściwie w jakiej sprawie tu jesteś?
 Jestem twoją siostrą. Ja jestem twoją siostrą. Dlaczego zajęłaś moje miejsce w tej rodzinie? To ja powinnam stać w tych drzwiach i rozmawiać z obcą osobą. To ja powinnam pomagać rodzeństwu.
- Nic ważnego - odparła Emi uśmiechając się zdawkowo. - Czy mogłabyś podać ten list swojej mamie, gdy już wróci?
  Wyciągnęła rękę z pogniecioną kopertą w dłoni i podała ją Marcie.
- Jasne, ale co to właściwie jest? - spytała dziewczyna obracając list w dłoniach.
- To taka krótka informacja. Twoja mama miała ją dostać już dawno temu, ale przez pamyłkę może przeczytać ją dopiero teraz. Obiecujesz, że jej przekażesz?
- Oczywiście - odparła opryskliwie, jakby Emi w jakiś sposób uaziła jej uczciwość. - To wszystko?
- Tak, dziękuję. Macie problemy z bratem? - spytała, bo w głębi domu znów rozległ się szloch niemowlęcia tym razem zawtórował mu władczy ton Weroniki. Emi usłyszała tylko coś, co brzmiało jak: Mały brzydal i Nie znoszę go. 
- Muszę pomóc moim siostrom. Do widzenia - rzuciła oschle i zatrzasnęła Emi drzwi przed nosem.
  Droga do samochodu trwała przynajmniej tysiąc lat dłużej niż  poprzednio. Każdy krok sprawiał jej ból, choć nie była pewna czy to niebyło to oddychanie.
- Jak poszło? - spytał od niechcenia Dragan. Gdyby Emi była świadoma tego co robi, wiedziała, że swoim wcześniejszym zachowaniem uraziła jego troskliwość i nadopiekuńczość. Spojrzała na samochód, potem na mężczyznę i wciąż nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilę zaszło.
- Kochanie, płaczesz? - spytał choć nie było to potrzebne. Łzy po prostu spływały po jej policzkach i szyi rozmazując idealny makijaż, który jak zwykle miał ją postarzyć przynajmniej o kilka lat.
 - Co się stało? Coś ci powiedzieli? Rozpoznała cię? - Dragan dalej kontynuowałby swoje dochodzenie, a Emi była pewna, że byłby w stanie wywarzyć drzwi domu, wpaść do środka i co najmniej powybijać domowników, gdyby jego podejrzenia się sprawdziły.
- Nie możesz...mnie przytulić? Tak po prostu... - wyszeptała roztrzęsiona i po chwili poczuła, że dwa delikatne ramiona obejmują ją. Czuła, jak czyjeś pocałunki poprawiają jej humor. Troskliwe dłonie głaszczą ją po głowie, a ona po protu płakała. Miała wrażenie, że każda łza ma w sobie namiastkę jej problemów, jej uczuć i wszystkich słów, których nie umiała wypowiedzieć. Stała wtulona w swojego obrońcę, a jej łzy rozmazane z tuszem plamiły mu koszulę.
  Nie odezwała się ani słowem, gdy jechali do domu.
  Nie mówiła nic, gdy znaleźli się w środku.
  A gdy małe rączki wyciągnęły się w kierunku szyi Dragana, by ją objąć, w tedy też nie powiedziała ani słowa.
  Ale poczuła.
  Poczuła, że bierze udział w czymś prywatnym, osobistym i niewiarygodnie intymnym. Naruszała tą nierozerwalną więź, która łączyła ojca z córką. W tedy wiedziała, że choćby starałaby się ze wszystkich sił, a Dragan ciągle zapewniałby ją o swoim oddaniu, nie mogła mu wierzyć. Nie był do końca i bezwzględnie jej, bo miał córkę. Osobę, dla której był priorytetem, która kochała go bezgranicznie.
  I w tedy przypomniała sobie o swoim ojcu.
  A potem te codzienne rytuały - okazywanie sobie czułości Dragana i Branki zaczęły jej przeszkadzać. Odsunęła się od calego świata, od wszystkich ludzi, a w szcególności nie chciała mieć nic wspólnego z Dragiem. Ona sama nie posmakowała ojcowskiej miłości, nie miała jej dostatecznie dużo, jednak kilka dni temu usłyszała od niego te dwa najważniejsze słowa. W tedy powiedział: ,, Nie wątp w to, że cię kocham. ''. I w tedy zrozumiała, że po części zabiera Brance ojca, a tego nie chciała, bo kilka dni temu dowiedziała się, jak bezgranicznie bezpieczne jest uczucie miłości, gdy ma sie go przy swoim boku.

***

  I po kilku dniach przyszedł list. A w nim tylko kilka słów odpowiedzi matki Emilii:

Musisz wiedzieć, że nie żałuję tego co zrobiłam kiedyś.
Nie będę chciała, żebyś mówiła do mnie mamo.
Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
Chcę o tobie zapomnieć.
Daj mi o tobie zapomnieć, proszę. 
Nie wysyłaj listów, nie przychodź, nie pisz i nie dźwoń.
Zacznij nowe życie, tak jak ja. 
Życzę ci jak najlepiej.
***
 - Księżniczko? - usłyszała znajomy miły głos, gdy siedziała na ławce w ogrodzie. Dragan usiadł obok niej, a ona nawet nie otworzyła oczu. Poczuła uśisk jego dłoni, a potem w jej nozdrza uderzył zapach jego perfum. Przyjemny dresz podniecenia przebiegł jej po plecach, sprawiając, że mimowolnie się uśmiechnęła.
-  Nawet nie wiesz jak się cieszę widząc, że w końcu polepszył ci się humor - poczuła jak jego palce muskają jej twarz. - Powiesz mi, dlaczego w tedy płakałaś?
  Nie zaskoczyło ją to pytanie. Przez chwilę zbierała jednak myśli, zanim odpowiedziała:
- Bo zdałam sobie sprawę, jak bardzo chciałabym tak jak te dziewczynki okazywać sobie wzajmną niechęć, czasem sprzeczać się między sobą, przezywać się i narzekać. Tak jak Weronika. A potem, że nigdy tego nie osiągnę. Płacz dziecka uświadomił mi, jak bardzo je kocham. Moje siostry i brata, chociaż widzę je pierwszy raz w życiu, poświęciłabym im wszystko. Zaadoptowana Marta była dokładnym moim przeciwieństwem. To wydawało się zabawne, że ona ma to wszystko, czego ja pragnełam przez tyle lat. A mimo to ją kocham, kocham ich wszystkich, bo nie są niczemu winni.
- Prawdziwa miłość utracona - szepnął Dragan bardziej do siebie niż do niej, ona jednak pochwyciła te słowa i uczepiła się ich. Czuła jak podnosza ją z kolan, pomagają jej wstać, po upadku, który spowodowały słowa jej matki w liście. 
- Utracona? Tak, to dobre słowo. Nigdy już więcej ich nie zobaczę. 
- Może w cale tak nie będzie. Pewnego dnia może okazać się, że na progu twojego domu stanie dorosły chłopak, powie ci, że jest twoim bratem i zażąda od ciebie dokładnie tego samego, czego ty zażądałaś od nich. Miłości i akcpetacji.. Czy będziesz w stanie mu ją zapewnić?
- Oczywiście, że tak! - oburzyła się gwałtownie otwierając oczy.
- A czy jesteś w stanie mi ją zapewnić, już teraz? - spytał, a w tedy zrozumiała jak bardzo raniła go, odtrącając jego uczucia. - Naprawdę nie widzisz, że za każdym razem kiedy ty masz problemy, jestem na zawołanie? Chcesz ode mnie więcej, niż jestem ci w stanie zapewnić. 
- Wybacz kochany - szepnęła i objęła dłońmi jego twarz. - Czego ci brakuje?
- Chciałbym, żebyś zaakceptowała Brankę.
- Postaram się.
- I mnie.
- Oczywiście.
- Już na zawsze.
- Na zawsze?
- Na wieczność.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz