środa, 22 lipca 2015

Rozdział 21
- Co my tu właściwie robimy? - spytała Emi, ale w jej głosie nie zabrzmiała żadna wrogość. Przeciwnie, dziecinny entuzjazm płynący z samej świadomości działania przyprawiał ją o dreszcze i zawroty głowy.
- Czekamy - odparł nieprzenikniony Dragan zagłębiając się w lekturze książki.
- Czytasz Narnię ? spytała szczerze zdziwiona. Siedziała obok przystojnego, dorosłego mężczyzny ubranego w spodnie od garnituru, koszulę i luźny krawat. Nie przypuszczała, że ktoś tak poważny i odpowiedzialny może czytać książki dla dzieci.
    Dragan mruknął coś w odpowiedzi nawet na nią nie spojrzawszy. Emi poczuła się urażona, bo jeszcze kilkanaście godzin temu, pod drzewem, o zachodzie Słońca, w trakcie pikniku, wyznawał jej ile dla niego znaczy i jak bardzo ją kocha. Czasem dziewczyna miała wrażenie, że Dragan ma dwie twarze, jedną dla niej, a drugą dla całej rzeszy ludzi tego świata - zimną i nieprzeniknioną.
    Nagle mężczyzna zerwał się z miejsca i ruszył przed siebie wciąż ściskając w dłoni książkę z wielkim, złotym lwem na okładce. Rzuciła mu oburzone spojrzenie, ale on nawet się nie odwrócił. Krzyknęła za nim, a on wciąż szedł przed siebie. No, ale cóż....była w nim zakochana, musiała więc iść za nim.
- O co chodzi? - spytała doganiając go, co nie było łatwe. Dragan mimo swojego wzrostu poruszał się z charakterystyczną dla swojego rodu gracją i lekkością.
- Dostałem sygnał. Nie widziałaś? - spytał lekko rozbawiony lub podekscytowany. Emilia nie umiała rozróżnić tych dwóch uczuć, chyba dlatego, że pojawiały się w nim tak rzadko.
- Jak mogłeś widzieć cokolwiek? Cały czas czytałeś! - spytała, ale mimo to poszła za nim. Zbyt wiele niezwykłych rzeczy jej już pokazał, by w niego zwątpiła.
- Dla ludzi, którzy nie wiedzą, na co powinni zwracać uwagę ten sygnał nie miał żadnego znaczenia. Nie dla nas - wytłumaczył spokojnie.
- Nas? - nie była pewna czy zauważyła cokolwiek poza własnym zniecierpliwieniem.
    Obdarzył ją rozbawionym spojrzeniem i nie zauważył jak przed nim wyrosła niska, drobna dziewczynka w wieku Branki. Wpadł na nią, ale dziecko tylko odbiło się od jego pokaźnej sylwetki i pobiegło dalej chodnikiem w akompaniamencie śmiechu Emilii.
- Patrz pod nogi Guliwerze! - zaśmiała się, sama sięgała mu ledwo do ramienia.
- Mówiłem, żebyś patrzała uważniej - szepnął i ruszył w dalszą drogę. Dziewczyna odwróciła się, ale dziecko, które wpadło na Dragana zniknęło.
- Gdzie idziemy? - spytała szczerze zaniepokojona.
- Do mojego przyjaciela - rzucił i skierował swoje kroki do najbliższego lokalu w zasięgu wzroku.       
    Nad drzwiami widniał napis Klubokawiarnia, nie wiele myśląc weszła za nim do środka.
O tej porze sala świeciła pustkami, nie licząc młodej pary z kilkumiesięcznym maluchem w wózku. Rodzice z sobie tylko znanych powodów próbowali wepchnąć w swoją pociechę wodnisty kleik, ono jednak dzielnie walczyło, dając jednocześnie upust swojej głośnej złości. Emi i Dragan usiedli na drugim końcu lokalu, ukryci przed znużonymi spojrzeniami obsługi i krzykami buntującego się malca.
- Więc...ta dziewczynka była ustawiona? - spytała niepewnie Emi widząc, że Dragan nie garnie się do wyjaśnień.
- Bystra jesteś - stwierdził tamten nie ukrywając sarkastycznego tonu.
- Dzięki - odparła oschle.
- Wiesz dlaczego wybrałem ten lokal? Bo nie mają monitoringu. Kamery są ustawione, ale nie dawno był tutaj remont i jeszcze nie zdążyli się podłączyć. A dziewczyna za ladą jest po nocnej zmianie. Po nieprzespanej nocy człowiek nie jest w stanie zapamiętać twarzy swoich klientów ani rozmów, które prowadzili. To nam daje częściowe zabezpieczenie przed niechcianymi wyciekami.
- Łał....dobra to robi wrażenie...Ale skąd to wszystko wiesz? - spytała. Nie śmiała już nawet twierdzić, że zna wszystkie możliwości swojego kochanka.
- To element mojej pracy. Wiedzieć wszystko. A to dziecko rzeczywiście było podstawione. Zwykle tacy niepozorni pełnią funkcje gońców.
  Emi bardzo nie spodobał się sposób w jaki wypowiedział to zdanie. 
- Przekazała ci wiadomość? - spytała zdumiona.
- Tak. Mimo swojego wieku już bierze udział w najważniejszych akcjach na tej półkuli. Nieświadomie skazała na śmierć kilkudziesięciu, jeśli nie więcej, ludzi - beztroskim tonem oznajmił Dragan.
- Na polecenie tatusia?
- Zgadza się! Nikt nie wybiera w jakiej urodzi się rodzinie... - zmarszczył brwi i zagłębił się w myślach.
- Ach...więc nie zawahałbyś się użyć Branki do takich celów? - spytała bojąc się odpowiedzi.
- Gdybym chciał, już dawno bym to zrobił, ale ona nie jest zwyczajnym dzieckiem. Zbyt wielu ludzi chciałoby poznać mój jedyny słaby punkt i w niego uderzyć. Musimy ją ukrywać, żeby przeżyła.
- Więc jak brzmiała wiadomość? - zmieniła temat, a on podniósł na nią swój przepełniony radosnymi iskierkami wzrok. Dlaczego wydawał się taki szczęśliwy mówiąc o śmierci własnego dziecka?
   Wysunął z kieszeni małą karteczkę i ospałym ruchem ręki przekazał ją swojej towarzyszce. Emi zobaczyła czarne, krzywe pismo, zapewne wykonane przez osobę leworęczną, układające się w dziesięciocyfrowy numer telefonu. Szczerze, to charakter pisma był dziwnie znajomy...Dziewczyna zaczęła zachodzić w głowę, gdzie widziała podobny styl.
- Więc, będziemy dzwonić? - spytała nie kryjąc zażenowania. Po takiej konspiracji i ukrywaniu się, oczekiwała czegoś więcej niż zwykłego numeru.
- Chyba nie wysyłać listy? - retoryczne pytanie ugodziło ją na tyle mocno, że chciała wykrzyczeć mu prosto w twarz, że jest dupkiem
   Dragan wyciągnął telefon dokładnie w chwili, gdy Emi zebrała się w na użycie tego słowa, a kelnerka podeszła do ich stolika.
- Coś podać? - spytała smętnym ospałym głosem. Emilia zauważyła, że kobieta ma podkrążone oczy i lekko zgarbioną sylwetkę, śmierdziało od niej potem zmieszanym z przyprawami, co świadczyło, że przypuszczenia ( o ile nie potwierdzone wcześniej fakty ) Dragana były prawdziwe. To jeszcze bardziej zirytowało Emi, którą nieomylna, wszechwiedząca i opryskliwa druga twarz mężczyzny zaczęła denerwować.
- Szklankę wody - powiedział uśmiechając się zalotnie, a kelnerka odeszła bez słowa. Emi zauważyła, że zniknęły dobre maniery Dragana, jej dawny ukochany zamówiłby to, na co miała ochotę, jej dawny ukochany znał ją przecież najlepiej. No, ale jej dawny ukochany odszedł i nieprędko wróci.
- 690... - Emi zaczęła dyktować numer chcąc po prostu coś zrobić, by nie wybuchnąć.
- Nie trzeba, zapamiętałem - rzucił Dragan i zaczął wstukiwać numer na swojego smartfona. Po chwili przycisnął go do ucha i wsłuchał się w dźwięk sygnałów, choć właściciel numeru odebrał prawie natychmiast. Wystarczyło tylko kilka słów.
- Przyjedziemy - tylko to powiedział Dragan, po czym się rozłączył.
- I co? Mamy kontakt z twoją mamą? - spytała Emi z przesadnie brzmiącą w jej głosie nadzieją.
- Lepiej. Mamy kontakt z człowiekiem, który ma z nią kontakt - wytłumaczył, gdy kelnerka postawiła przed nim szklankę z wodą i nic nie mówiąc odeszła z powrotem. Napił się łyka zimnej kranówy wzdychając głęboko.
- Więc co teraz? - spytała, gdy Dragan zdjął obudowę telefonu, wyjął kartę sim i przełamał ją na pół.
- Po prostu pojedziemy na umówione miejsce i się z nią spotkamy - mówiąc to wrzucił telefon do szklanki z wodą, wsunął pod nią dziesięć złotych i wyszedł z restauracji nie czekając na Emi.

***


- Oszukać diabła to nie grzech - szepnął sam do siebie Nataniel siedząc w aucie i patrząc na oddalających się Emilię i Dragana, by dodać sobie otuchy. Bardzo chciał teraz pobiec za dziewczyną, ale wiedział, że jeśli się ujawni, cały plan nie wypali. Musiał czekać, wiedział, że to jedyny sposób na największego oszusta w dziejach tego świata, a przynajmniej jego świata. Najwyraźniej Dragan złapał przynętę, którą Natan i Gnot zastawili. Cóż za ironia losu, że ta przynęta zamiast w górę pociągnie go na samo dno.
    Ktoś postukał w szybę od strony kierowcy.
- Świetna robota, mała - Nataniel opuścił szybę i pochwalił dziewczynkę stojącą przy jego samochodzie. Wyciągnął do niej dłoń z leżącym na niej pieniążkiem. Dziecko pochwyciło go i dokładnie obejrzało, jakby bało się oszustwa.
- Dziękuję, proszę pana - przyznało w końcu po dokładnych oględzinach pieniędzy.
- Nie ma sprawy, wracaj do domu - przykazał jej i zasunął szybę z powrotem, a dziewczynka natychmiastowo się oddaliła.
- Tyle kosztowało twoje życie, Draganie - powiedział sam do siebie. - Pięć polskich złotych - a potem zaniósł się głośnym śmiechem.
***

- Więc tak brzmi plan? - bałkański akcent wypływający z ust pięknej kobiety o ciemnej cerze wydawał się dziwnym zjawiskiem w polskim mieszkaniu.
- Mniej więcej - odparł Gnot. - Raczej mniej, ponieważ twój syn jest raczej nieprzewidywalny.
- Wyjątkowo jasno to naświetliłeś - przyznała Sanja Budmir. - Więc Branko próbował go powstrzymać?
- Próbował nie dopuścić do otwartego konfliktu między gangiem Ante i ludźmi Dragana. Próbował chronić swoją rodzinę zapewne ze względu na to, co sam przeżył w młodości - Gnot zamyślił się. Dobrze wiedział, że Branko zrobiłby wszystko, by ocalić swoją żonę i syna, którzy mieli go gdzieś. Poświęcił się dla syna, który nawet nie uważał go za swojego ojca i za kobietę, która nigdy go nie kochała. Zginął, głęboko wierząc w rzeczy, które nawet nie istniały.
- Rozumiem to. Zgadzam się z tobą, że musi zapłacić za swoje przewinienia. Musimy go unieszkodliwić, tak?
- Owszem.
- Zabić?
    Lekarz zdziwił się, że matka tak łatwo rozprawia o śmierci własnego dziecka. Lecz cóż mógł oczekiwać, gdy zobaczył beznamiętną reakcję na wieść o zabójstwie Branka.
- Jeśli to będzie konieczne - wyjaśnił po chwili namysłu. - Lub uziemić. Gdy nam się to uda, jeśli oczywiście Aleksander pozostanie w swoim pałacu, cała władza przejdzie na Ante. Ot, zwykła zamiana tyrana na następnego despote, jakich było już wiele w historii naszego kraju. Tego szaleńca jednak można chociaż próbować poskromić, co nie było możliwe w stosunku do Dragana. Ante jest podatny na sugestie.
- Mówimy tu o mafii, ale mam wrażenie, że w tym wszystkim jest pewna doza...hm...finezji? Rycerskiego honoru?
- W pewnym sensie, tak. Tu obowiązują pewne zasady. Jednak to nie mafia. To elitarna grupa składająca się z osób rozsianych po całej Europie. Ludzie ci, są osadzeni na najwyższych szczeblach w państwie, policji i wszędzie. Jednym z nich jest doktor Gnot. Ale to nie mafia, to elita. Tu obowiązują inne zasady, a stanowiska przechodzą z ojca na syna. To coś więcej niż organizacja. To tradycja. Ci ludzie mogliby rozpętać wojnę w pięć minut i zrobić sobie jeszcze przerwę na kawę, nie mylę się, Gnot?
    Długi monolog wypowiedział mężczyzna siedzący obok lekarza. Sanja Budmir nawet na końcu świata poznałaby w tym człowieku ojca Emilii.Więc lekarzowi udało się, wyciąnąć swojego przyjaciela z więzienia.
- Dawne czasy- mężczyzna zachichotał.
- Naprowadziłem moją córkę na twój trop, Sanju. Musiałem niestety nakombinować się, żeby przechytrzyć tego szczwanego lisa, który ją omamił. Na szczęście jeszcze nie straciłem pazurów i udało mi się dobrze przewidzieć jego zachowanie. Wystarczyła gadka o powrocie do źródeł.
- Pomogę wam - odparła kobieta i dla potwierdzenia swoich słów uderzyła pięścią w stół. Gnot uśmiechnął się pod nosem, widać było, że to matka Dragana, choć nie była do niego wcale podobna, miała tę samą wojownicza naturę. - Powiedzcie mi tylko, co mam robić.
- Cieszę się, bo widzisz...Dragan jest jak młot Ralph'a Hodgson'a. Powoli zaczyna burzyć swoją gwałtownością własne imperium zła. Mój człowiek go obserwuje. Niech tylko spróbuje pokazać się w Warszawie, będziemy o tym wiedzieć. Zapewniam, że zadbaliśmy, by nie myślał w tedy trzeźwo. Pewna restauracja zaserwowała mu wodę z małą niespodzianką.
***

- Naprawdę? Kilka godzin drogi, żeby zobaczyć most? - warknęła Emi wysiadając z samochodu.
Było późno w nocy, a całą drogę do stolicy przebyli w aksamitnej ciszy, którą wypełniła jedynie muzyka płynąca z radia.
- Nie byle jaki most. Most Świętokrzyski. Właśnie stoisz na stu sześćdziesięciu milionach złotych, kochana. Wyobrażasz sobie? - mówił zachwycony Dragan wchodząc na chodnik.
- Nie! - syknęła. - Mam już tego wszystkiego dość! Masz mi w tej chwili powiedzieć czego tak naprawdę chcesz! Jestem zła, zmęczona, głodna i mam dosyć twoich zabaw! Muszę wiedzieć natychmiast co tu się dzieje!
- Nie denerwuj się, kocie. To wszystko się niedługo skończy - podszedł do niej i próbował ją przytulić, ale wyrwała mu się i oparła o maskę samochodu. Wokół panowała absolutna cisza, nie licząc spiętrzonych wód Wisły kłębiących się pod nimi. Wysokość nagle zaczęła być kuszącą prrzyjaciółką dla zagubionej Emi. Przyjaciółką, która otuliłaby ją i dała upragniony spokój. W końcu i tak nie miała nic do stracenia.
- Chyba idzie - usłyszała zmartwiony głos Dragana.
- Idą - warknęła poprawiając go. - Tam jest kilka osób.
- Co?!
    Krzyk mężczyzny przestraszył ją, ale nie mogła w żaden sposób mu pomóc. Było już za późno, a ona, choć tak ważna dla większości graczy w grze Dragana, sama była ledwie pionkiem.
Wycofała się i stanęła obok ukochanego czując jego bicie serca i ujmujący strach, który również ja przerażał, bo oto nadciągał wróg. Usłyszała stłumiony wrzask Dragana, gdy jedna z postaci przybliżyła się na tyle, że można było zobaczyć jej twarz. Emi nigdy wcześniej jej nie widziała, a nie zauważając prawie znikomych podobieństw rodzinnych, nie mogła stwierdzić, że była to matka Dragana.
- Witaj synu - przemówiła dźwięcznym opanowanym głosem z wyraźnym bałkańskim akcentem.
-Jesteś tu? Naprawdę? - Emi usłyszała nutę drżenia w jego głosie i przeraziła się widząc jego twarz, po której płynęły łzy. Dragan nigdy nie płakał. Coś złego zaczęło się z nim dziać.
- Chciałeś się ze mną spotkać, synku - przemówiła Sanja, a Emi zrozumiała. Kobieta grała na czas. Emilia obejrzała się na jej towarzyszy, którzy w szybkim tempie zbliżali się do nich.
- Dragan - szepnęła i pociągnęła mężczyznę za ramię. - Popatrz - wskazała na biegnące mostem postacie.
- Kto to? - spytał oszołomiony emocjami Dragan.
- Przyjaciele, kochanie - wyjaśniała jego mama kojącym głosem, a Emi to wszystko wydawało się nierealistyczne. Ten dorosły, sprytny, inteligentny i brutalny mężczyzna uległ czarowi swojej matki nic nie podejrzewając. To nie było naturalne.
- Co ci jest? - spytała stojąc na palcach i nie spuszczając wzroku z kobiety.
    Zamarła.
    Postacie znalazły się kilka metrów koło nich.
    Rozpoznała w jednej Gnota - lekarza, który pomógł Draganowi.
    Drugi mężczyzna był jej ojcem.
    A trzeci kroczył Nataniel.
    Otworzyła usta, a oczy rozszerzyły jej się jak u bohaterów japońskich kreskówek.
    Jej brat żył.
- Nat! - rzuciła się w jego kierunku, a łzy napływały jej do oczu i utrudniały widzenie otoczenia.
   Nagle coś szarpnęło ją z tyłu.
   Dragan.
   Jego wzrok męczennika wyrażał więcej niż był w stanie jej powiedzieć. Ściągnął brwi, w jego oczach wciąć szkliły się łzy, a ona widziała w nich przerażenie, strach i niepewność. Cechy, które nie powinien posiadać jej obrońca. Zdecydowanie, nie.
- Kochanie - szepnęła zapominając o żywym Natanielu, swoim ojcu i całym świecie.
  Chwiał się lekko na nogach, jakby wyczerpany z wszystkich sił. Nie zachowywał się normalnie. Zwykły Dragan nie dałby się tak łatwo podejść. Był odużony, jakby narkotykiem. Przypomniała sobie jak pije wodę w restauracji, w której dzwonił do swojego przyjaciela. To dziecko. Numer wypisany znajomym pismem. Teraz wiedziała, że to było pismo Nataniela. To wszystko było zaplanowane, to była pułapka.
- Emi, chodź do mnie - powiedział Nataniel donośnym głosem, by na pewno go usłyszała.
   Dziewczyna stanęła niepewnie między nim i Draganem. Natan żył, ale nie cieszyła się tym tak, jak myślała. Po prostu pogodziła się z jego odejściem, a jego miejsce zajął Dragan. Nie kochała go już, nie potrafiła kochać kogoś kto ją opuścił. Już nie należała do niego, nie miała z nim nic wspólnego.
Nie ruszyła się z miejsca.
- Dragan chodź z nami - przemówiła znów jego matka patrząc z niepokojem jak mężczyzna chwieje się lekko i opiera o barierkę mostu. - Nie można tak żyć.
   Jednocześnie Emi usłyszała rozgorączkowany szept Nata:
- Dajcie mi strzelić do tego sukinsyna.
   Zobaczyła jak jego ręka drży. Zapewne ściskał w niej pistolet. Stanęła między nimi i póki tak trwała, dawała swojemu ukochanemu ochronę.
- Mamo... - powiedział Dragan zachrypniętym głosem. Emilia czuła, że mężczyzna walczy z otumanieniem i co jakiś czas ma przebłyski świadomości. Nie mogła jednak w żaden sposób mu w tym pomóc. Dobro zwykle ma przewagę liczebną.
- Zabiłeś własnego brata, Dragan - bliżej podszedł Gnot. - Zabiłeś go.
   Emi spoważniała. Nie mogła jednak wierzyć w to, co mówił ten człowiek skoro stał po przeciwnej stronie barykady. W innym przypadku zachichotałaby uświadomiwszy sobie, że nieświadomie używa zwrotu, który kiedyś przekazał jej Dragan.
  A ten pokręcił głową i chwycił się za włosy.
- Próbowałeś mnie zabić gnojku - Nataniel wrzeszczał na całe gardło.
- To nie prawda, Nat - szepnęła Emi przez łzy. Jedyne czego teraz chciała to spokoju. Chciała, żeby wszyscy sobie stąd poszli.
- Chodź do mnie, Emi - chłopak powtórzył prośbę, a ona tylko pokręciła głową z trudem przełykając ślinę.
- Nie mogę, Nat. Ty nie żyjesz - wiedziała, że zabrzmiało to absurdalnie do człowieka, który stał przed nią, ale w tej chwili nie mogła myśleć o tym, co jest niedorzeczne, a co nie.
- Dragan musisz zapłacić za to, co zrobiłeś - przemówiła znów Sanja robiąc krok do przodu.
Emi poczuła jak ciało Dragana sztywnieje, a jego mięśnie napinają się. Poczuła, że mężczyzna wraca do rzeczywistości na czas, który mógł trwać ułamek sekundy.
   Podniósł powoli głowę i spojrzał na wszystkich.
   Na swoją opanowaną matkę, która dopiero kilka dni temu postanowiła zaczął wychowywać swojego syna.
   Na Nataniela, którego nienawidził, bo miał Emilię przy sobie przez tyle lat.
   Na Pawła Pasikowskiego - ojca jego ukochanej, z którym kiedyś współpracowwał.
   Na Gnota, który ocalił mu życie, by  móc je w każdej chwili odebrać.
   I wreszcie na samą Emi.
- Przepraszam. Nigdy nie kłamałem mówiąc ci, że cię kocham. I będę cię kochał zawsze, aż do skończenia świata. A ty zatęsknij za mną czasami - wyszeptał.
   Wyciągnął rękę i pogładził jej mokry od łez policzek.
- Wiem, mamo - powiedział stanowczym głosem zwracając się do kobiety. - Ale nie wy będziecie mnie karać. Nie dziś.
   A potem przechylił się w tył i wypadł zza barierki, dokładnie w chwili, gdy Nataniel pociągnął za spust.

6 komentarzy:

  1. Nie błagam...nie rób mi tego. On ma przeżyć <3
    Prawdę mówiąc w ogóle nie spodziewałam się takiego zakończenia, ale mam wielką nadzieje, że będzie dobrze. To naprawdę było mocne xD
    Pisz następny rozdział jak najszybciej ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że czytasz :) Niestety to najprawdopodobniej jeden z ostatnich rozdziałów :( Kiedy pojawi się nowy post u Ciebie?? Czekam z niecierpliwością! :D

      Usuń
    2. Ej nooo...to nie może być koniec, tyle jeszcze może się wydarzyć xD
      No jakoś nie mogę się zebrać żeby coś napisać, ale skoro czekasz to postaram się jak najszybciej :D Widzisz jak mnie motywujesz?! Haha :D
      A tak w ogóle to planujesz jakieś nowe opowiadanie? Mam nadzieję, że tak !
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    3. Mam kilka pomysłów, ale nie jestem pewien czy byłyby dobre na bloga :/ To zależy czy będę miał czytelników... A ty masz wstawić nowy post już niedługo! :D :D :D

      Usuń
  2. Łał tego się nie spodziewałam. Mam nadzieję, że on żyje. Pisz szybko kolejny rozdział! I jak to jeden z ostatnich rozdziałów? Czemu tak szybko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... chyba trochę poplątałem się w fabule...Nie wiem czy to było odczuwalne dla czytelnika. Ogólnie uważam, że to historia jest niedopracowana, język jest dość słaby, a całość jest jedną wielką klapą. To jedno z najgorszych opowiadań, jakie napisałem.

      Usuń