wtorek, 14 lipca 2015


Rozdział 19

   - Co jej jest? Od kilku dni siedzi w swoim pokoju i nic nie robi. Jest jeszcze gorzej niż myślałem - odezwał się zamyślony mężczyzna do swojego syna Dragana.
- Dlaczego tak myślisz? - spytał próbując poradzić sobie z wyjątkowo złośliwie zaschniętym tłuszczem na patelni.
- Bo zaniosłem jej moje ciastka, a ona nawet ich nie tknęła - odparł poważnym tonem staruszek. Od dawna wiedział, że zło na świecie mierzy się ilością zjadanych przez ludzi ciastek.
- To jeszcze nie jest powód, żeby się zamartwiać - odparł rozluźniony Dragan nakładając na gąbkę jeszcze większą ilość płynu do mycia naczyń, który według reklamy miał sprawić, że talerze lśnią czystością. Niestety stara patelnia okazała się być godnym przeciwnikiem. Być może dlatego, że nie była talerzem.
- Ty nic nie rozumiesz, chłopcze...To były ciastka c z e k o l a d o w e.
  Dragan podniósł wzrok na mężczyznę i zastygł w bezruchu. To faktycznie był poważny argument, który powinien zmusić go do przemyślenia tej sytuacji. Powinien. 
- Myślę, że powinieneś był jednak zostać kucharzem. To do ciebie o wiele bardziej pasuje. Masz.. - spojrzał na zaokrąglony brzuch swojego ojca - warunki. 
- Przestań sobie żartować z poważnych rzeczy! Tym bardziej z jedzenia! - warknął staruszek i schylił się, by otworzyć piekarnik i sprawdzić, czy kaczka rumieni się, jak w przepisie. Bolesny grymas zagościł na jego twarzy, gdy próbował się podnieść opierając sztywną rękę o blat stołu.
- Mówiłem, że powinieneś zatrudnić sobie kogoś do pomocy.
- Jeszcze czego! Nie po to jestem milionerem, żeby roztrwaniać majątek na służbę! Daję sobie radę!
- Właśnie widzę - mężczyzna wrzucił niedbale patelnię z powrotem do zlewu, zaklął cicho pod nosem i opadł na kuchenne, niewygodne krzesło.
- Zresztą - kontynuował staruszek nie zwracając uwagi na zachowanie syna. - Branko obiecał, że się przeprowadzi, jak tylko skończy mu się kadencja dyrektora w tej ponurej budzie. Że też zachciało mu się być nauczycielem! Nie wiem co skłoniło go do tej decyzji.
- Na pewno nie ty i twoje bezstresowe wychowanie, które polegało na unikaniu nas, jak tylko potrafiłeś najlepiej - wycedził Dragan przez zęby. - Zapomniałeś, gdzie byłeś, kiedy on wpadł w długi i prawie wykorkował? Piekłeś te swoje cholerne ciastka?
  Staruszek odwrócił się i oparł o blat kredensu wpatrując się w odrapania na drzwiczkach szafek. 
- Powinienem je wymienić - szepnął po czym zamknął oczy. - Był dorosły. Wiedział co robi.
- Nie pamiętasz już, że to ty łaskawie ofiarowałeś mi pozycję szefa twojej firmy. Mnie, szesnastolatka, uczyniłeś głową mafii! Miałeś nadzieję, że się potknę, prawda? Że skończę jak Branko, a to wszystko dlatego, że Mia zginęła. Nie widzisz w tym swojej winy? Nie zdajesz sobie sprawy, że to przez ciebie wszystko się tak potoczyło?! - oboje wiedzieli co Dragan ma na myśli.
- Nigdy nie oskarżaj Boga o swoje grzechy. Zapominasz o jego gniewie, który może cię zniszczyć.
- Nic mi nie możesz zrobić - mężczyzna wstał, a jego dłoń sama sięgnęła po krzesło, na którym przed chwilą siedział. Zamarł jednak przypominając sobie, że to samo robił w domu swojego brata, za każdym razem, gdy był zdenerwowany. Zacisnął pięści próbując opanować odruch, z którym chciał zerwać. Chciał zerwać ze wszystkim co kiedykolwiek łączyło go z bratem. 
- Przeciwnie. Przecież jestem tu, patrzysz na mnie i słuchasz mojego głosu. Czy to nie wystarczająca tortura dla ciebie? - spytał retorycznie staruszek, ale w jego głosie nie było cienia cynizmu. To nie było oskarżenie. Był zbyt zraniony, by kogokolwiek oskarżać. 
   Gdy w kuchni zapanowała cisza napełniona elektrycznym tlenem, który parzył ich w płuca, przemówił ponownie.
- Nie przypominasz sobie, kto jest matką Branki? To była jego żona, Dragan. Odebrałeś mu wszystko, co z twoją pomocą osiągnął. Nie pysznij się więc tym, że mu pomagałeś i byłeś przy nim, skoro potem wbiłeś mu nóż w plecy. Myślisz, że nie wiem o zdradzie mojej synowej? Że nie wiem, kto jest matką mojej wnuczki? Dragan...przecież jestem twoim ojcem, nie okłamiesz mnie.
   Po kuchni rozszedł się dźwięk łamanego drewna, kiedy krzesło z ogłuszającym hukiem uderzyło o parkiet pchane siłą gniewu i wściekłości zabójcy własnego brata.
   A potem zadzwonił dzwonek do drzwi.
   I  na progu domu stanął młody chłopak w wieku Emilii z plecakiem na plecach i psem na smyczy. 
   Kolejny niespalony most przeszłości. 
- Co ty tu robisz? - wycedził Dragan przez zaciśnięte zęby patrząc na Dominika. 
- Podjęliśmy decyzję o przeprowadzce - oznajmiła pogodnym tonem kobieta krocząc po schodach z charakterystycznym dla niej rozleniwieniem. 
- Tutaj? 
- Oczywiście, że tak. Nie cieszysz się? - spytała patrząc na niego bystro spod pomalowanych powiek.
- Nie możecie tu zostać, nie teraz. To nie jest odpowiedni moment - wydukał Dragan zastępując im drogę.
- Więc kiedy będzie? - spytała kobieta robiąc krok w kierunku nieugietego meżczyzny. - Kiedy nadejdzie ten odpowiedni moment?
  Nigdy, ta neonowa myśl zaświeciła się w umyśle Dragana i dziwnym sposobem nie chciała zgasnąć. 
- Eliza? - usłyszał za sobą głos swojego ojca i krew odpłynęła mu z twarzy. To nie dzieje się naprawdę.
- Dzień dobry, Aleksandrze! - odkrzyknęła kobieta uśmiechając się cynicznie do swojego byłego kochanka, który wciąż nie chciał wpuścić ich do środka. Nieświadomemu Draganowi ten uśmiech złamał serce, nie wiedział bowiem, że tylko takim uśmiechem można obdarzyć kochanego człowieka, którego aktualnie się nienawidzi. - Nadal masz wolne pokoje na drugim piętrze?
- Wciąż na was czekają - właściciel domu uśmiechnął się promiennie. - A gdzie Branko?
   Mięśnie twarzy kobiety napięły się przez ułamek sekundy, był to ruch, który mógł zaobserwować jedynie Dragan. Przerażenie bowiem postawiło wszystkie jego zmysły na nogi. Wielu ludzi twierdzi, że to naturalne reakcje. Gdy człowiek się boi staje się istną maszyną przetrwania. Strach nas napędza, buduje naszą wewnętrzną siłę i im jest go więcej tym więcej możemy przeżyć, więcej znieść, jesteśmy silniejsi. Strach jest jednak na tyle perfidnym stworzeniem, że jednocześnie sprawia, że jesteśmy bezbronni, bowiem zamyka nam oczy i serca. Świat krzywdzi nas coraz bardziej, siła z czasem ulatuje, a strach staje się narkotykiem, bez którego nie możemy się obejść. Nie wielu wie, że ludzie uzależnieni od strachu mają swoją nazwę. Zwie się ich odważnymi.
  A Dragan do odważnych należał.
  Minimalnie, prawie niezauważalnie wciąż wgapiony w parkiet, pokiwał przecząco głową.
- Ma jeszcze kilka spraw do załatwienia w szkole. Wiesz, Aleksandrze, że praca jest dla niego jak druga żona - roześmiała się najbardziej perlistym śmiechem na jaki było ją stać, a stać ją było na brardzo dużo.
- No tak... - odchrząknął staruszek znacząco po czym weselszym tonem oznajmił: - Chodźcie, rozpakujcie się, Dominik weź bagaże i opowiesz dziadkowi o szkole. Skąd masz tego psiaka?
  Błysk w oku, wstrzymany oddech i przelotny uśmiech. Dragan zbyt dobrze znał chłopaka, by wiedzieć, co za chwilę usłyszy.
- Od taty - odparł beztrosko piętnastolatek przechodząc obok Dragana i kierując się po schodach za swoim dziadkiem. Para jeszcze długo słyszała ich kroki na marmurowej posadce i ożywione głosy, gdy rozmawiali.
- Musisz pilnować, żeby Dominik i Branka nie znaleźli się w tym samym pomieszczeniu równocześnie z Emilią. Dziewczyna nie może sie dowiedzieć, że są oni rodzeństwem - powiedział rzeczowo Dragan przygładzając włosy.
- Oczywiście generale, jednak pozwolisz, że ja też zacznę coś od ciebie wymagać do cholery! - warknęła rzucając w niego torbą. - Branka i Dominik są rodzeństwem więc mają się tak czuć! Mają mieć oboje rodziców, a jeśli ta arystokratka wejdzie nam w drogę to przejadę jak psa.
- Może nie tak ostro? - rzucił Dragan upuszczając bezceremonialnie jej torbę na podłogę. - Dominika szanowałem, szanuję i szanować będę, jest mi jak syn. Brankę kocham ponad życie. A Emi będzie się tu czuła jak w domu i to ty nie masz prawa jej przeszkadzać. W przeciwieństwie do niej jesteś tutaj tylko gościem.
  I wyszedł upojony świadomością, że jego strach przeszedł właśnie na kogoś innego.
  Na kogoś komu złamał serce.

***

  - O co chodzi?! - krzyknęła Emi z głową schowaną pod poduszką. Nie doczekała się odpowiedzi, bo gość bez uprzedzenia wszedł do środka. Nie podniosła nawet głowy pewna, że to znów Aleksander - ojciec Dragana, który chciał zachęcić ją do zjedzenia jakiegoś mdłego wypieku własnej roboty.
- Cześć, Emi - znajoma przyjazna nuta dźwięcząca w głosie przybysza podniosła ją na duchu. Nieśmiało usiadła na łóżku i spojrzała na Dominika, który opierał się o szafkę nocną. Szczerzył do niej zęby w promiennym uśmiechu, a ten uśmiech napawał Emi jakąś nową, nieziemską siłą.
- Co tu robisz? - spytała również się uśmiechając.
- Przyjechałem odwiedzić dziadka - rzucił od niechcenia, tak jakby wizyta nie miała nic wspólnego z zabójstwem jego ojca, o którym Emi nie miała zielonego pojęcia.
- Dziękuję - wyszeptała, a w jej oczach zaszkliły się łzy wdzięczności. Musiała pokazać Dominikowi, ile znaczy dla niej prawdziwy przyjaciel. Podeszła więc do chłopca i entuzjastycznie zarzuciła mu ręce na szyję, a on objął ją w talii. Emilia zaśmiała się rozbawiona tą nagłą czułością, odsunęła się i spowrotem opadła na poduszki wpatrując się w swojego gościa.
- Cieszę się, że jesteś - powiedziała pilnując się, żeby jej głos nie zabrzmiał zbyt rozczulająco.
- Pójdziemy na spacer? - spytał, a ona pierwszy raz od kilku dni, chciała wyjść na zewnątrz.

***

   Dwa ogromne dogi niemieckie szamotały się w przeznaczonym dla psów ich rozmiarów kojcu. Jeden ślicznie pręgowany próbował wygrzebać resztki obiadu ze swojej miski. Drugi, jasno brązowy, którego sierść błyszczała miodowym refleksem ślinił kratkę, chcąc dosięgnąć rozbawionych jego widokiem Emi i Dominika. 
- Ten większy to Fred - wkazał na pręgowanego psa - a ten to George - wyjaśnił Dominik tonem znawcy. 
- Znajome imiona - uśmiechnęła się do niego promiennie Emi. - Bliźniacy?
- Nie do końca, ale dziadek pewnego czasu był niezłym fanem pani Rowling. W bibliotece są wszystkie części Potter'a, jeśli chciałabyś je przeczytać.
- Już dawno to zrobiłam. Niestety mój list z Hogwartu nie dotarł, co oczywiście nie znaczy, że jestem Mugolem. To zapewne przez słabe połączenie ministerstwa z moimi różnymi miejscami pobytu. 
  Podeszła do kratki, a psy podniosły czujnie uszy. Emilia zauważyła wyraźny ubytek w uchu Georga. Uśmiechnęła się przypominając sobie, że również jego imiennik był oduchowiony.
- Wspaniałe zwierzęta, co? - usłyszała znajomy głos za swoimi plecami i odwróciła się, by móc podziwiać Dragana w świetle zachodzącego jesiennego Słońca. 
- Mogłyby być trochę bardziej rude jak na Weasley'ów, nie sądzisz? - spytała z lekka unosząc brwi do góry. Wiedziała, że tym samym jej twarz przybierze grymas dziecinnego rozbawienia. 
- Obiecuję je dla ciebie przefarbować.  Dominiku czy nie powinieneś czasem pomóc dziadkowi w kuchni? Zdaje się, że wyczuwam spaleniznę. 
- Nie...ja nic nie czuję..- odparł chłopak wyraźnie węsząc orlim nosem w powietrzu. 
- Idź stąd - syknął Dragan nie spuszczając z Emilii swojego zachłannego wzroku. 
- Aaa...okej...znaczy...faktycznie, chyba dziadkowi potrzebna jest pomoc - rzucił roztrzepany i sztywnym krokiem udał się w kierunku kuchennego wejścia. 
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę widząc cię na nogach całą i zdrową - zaczął Dragan i uśmiechnął się nieśmiało. - Powinnaś częściej wychodzić na dwór. 
-  Powinieneś rzadziej mówić mi, że masz dzieci - odgryzła się i ruszyła przed siebie wąską ścieżką. - Musiałam po prostu wszystko przemyśleć i poukładać.
- Przez całe trzy dni, nie wychodziłaś z pokoju...
- Potrzebowałam samotności.
- Stęskniłem się - mruknął bardziej do siebie niż do niej i chwycił ją za rękę. 
- Proszę - wyrwała mu się. - Przez pewien czas ograniczmy czułe gesty, dobrze? 
- Skazujesz mnie na wieczne potępienie Emi... 
- Proszę - ucięła i szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Nie chciała żeby dogonił ją jego wzrok, jego dotyk albo zapach. Nie chciała ponownie mu ulec, chociaż dziś wyglądał tak niesamowicie, a ona tak bardzo chciała go pocałować.
- Nie możesz odcinać się od ludzi, którzy cię kochają, dla ich własnego dobra - krzyknął i pobiegł za nią. - Powinnaś też jeść więcej ciastek - uśmiechnął się i stanął przed nią zagradzając dalszą drogę. 
- Twój tata nie ma zmysłu cukierniczego - rzuciła i odwróciła wzrok.
- Wiem, ale ja mam - uśmiechnął się drapieżnie. - Ta-daaa... - wskazał na trawnik pod jabłonią.
  Leżał tam rozłożony koc, a na nim kosz piknikowy. W dali zachodzące Słońce, szumiące na powiewach ciepłego wiatru liście drzewa nad nimi - idealna romantyczna sceneria, która kiedyś urzekłaby ją, teraz jednak wzbudziła złość.
- Wszystko zaplanowałeś, prawda? - syknęła marszcząc brwi.
- Wszystko - przyznał z uśmiechem cwaniaczka. 
- Powiedziałam, że nie chcę żadnych czułych gestów przez...pewien czas.
- To w dowód...przyjaźni...Przecież przyjaciele czasem jadają ze sobą - powiedział to tak błagalnym głosem, że coś w niej pękło. Przecież niedawno obiecała mu, że go zaakceptuje.
- Emi...-przemówił - nie możesz stronić od ludzi...To oni są podstawą sukcesu.
  Zamarła słysząc te słowa.
- Co powiedziałeś? - spytała drżącym głosem.
- To takie powiedzenie w naszej rodzinie - odparł przestraszony, że czymś ją uraził.
- Ludzie... - szepnęła i zatopiła się w rozmyślaniach. Ojciec mówił o powrocie do źródeł. Mówił o jej matce. Ale przecież matka ją zostawiła, powiedziała, że nie chce mieć ze swoją córką nic wspólnego. Być może jednak słowa jej ojca, w cale nie były skierowane do niej. Być może chodziło o Dragana i o jego źródła.
- Dragan, gdzie jest twoja matka?
- Słucham? - spytał zdziwiony nie nadążając za pędzącymi na ślepo myślami dziewczyny. - Co ma do nas moja mama?
- Muszę się z nią zobaczyć. To ona jest kluczem - wykrzyknęła Emi. W jej brzuchu tańczyły motyle, w głowie wirowało, była szczęśliwa, że udało jej się rozwiązać zagadkę. Radość rozpierała każdą komórkę jej ciała, która wibrowała jakby chciała się z niej wyrwać.
- Jakim kluczem? O czym ty mówisz?
- Musisz mnie do niej zabrać! Przecież wiesz, gdzie ona jest, prawda? - spytała z niadzieją.
- Nie do końca...
- Więc ją znajdziemy - przybliżyła się do niego i pocałowała go tak gwałtownie, że się wsytraszył. - Nie bój się, znajdziemy ją, kochany.

3 komentarze:

  1. Hej, wiem znów spóźniłam się z komentarzem. Widzę, że Draganowi bardzo zależy na Emili, jestem ciekawa co z tego będzie. Pisz szybko dalej :) Życzę dużo weny i powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i oczywiście nawzajem ;)
      PS: Ma być dziewczynka :* 🍼

      Usuń
  2. Przepraszam za spam :)
    Zapraszam na opowiadanie o Avengers.

    http://everyone-has-a-demon.blogspot.com

    Osiem lat temu w małe miasteczko uderzył meteoryt. Przeżyły tylko dwie małe dziewczynki, a z miasteczka pozostało tylko wspomnienie.
    Teraz dziewczynki mają po osiemnaście i dziewiętnaście lat.
    Eve - miła, pomocna dziewczyna, która do tej pory próbowała prowadzić normalne życie.
    Rose - zazwyczaj wredna, irytująca, ale także sprytna. Gdy w końcu jest wolna, musi ciągle uciekać.
    Obie spotykają sie po wielu latach w słynnej agencji T.A.R.C.Z.A..
    Wszyscy sądziliby, że jako siostry powinny sie kochać i szanować. Jednak tak nie jest.
    Arogancja, złośliwość, a niekiedy bezwzględność Rose mają stworzyć mur, który nie dopuści do niej nikogo.
    Jednak nie wszystko idzie po jej myśli.
    Na jej drodze stają dwaj mężczyźni. Oboje chcą ją zmienić.
    Pytanie brzmi...
    Czy wybierze zło czy dobro.

    Dobro i zło mają to samo oblicze, wszystko zależy jedynie od momentu, w którym staną na drodze człowieka.

    Opowiadanie liczy dopiero prolog i mam nadzieje, że się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń