poniedziałek, 29 czerwca 2015


Rozdział 16

 Ojciec Dragana tylko na pierwszy rzut oka wydawał się podobny do swoich synów. Jego włosy były jasne, czasem niemal białe, a głębokie zakola tylko pogłębiały ten efekt. Wokół oczu i ust pojawiła się siateczka drobnych zmarszczek. Oczy były inne. Choć równie zielone, wydawały się wyblakłe. Niegdyś musiał być wyższy od swoich synów, ponieważ teraz, choć się garbił, był takiego samego wzrostu. Jego postura również różniła się znacznie. Był ciut grubszy, a na brzuchu powstawał pokaźny zapas tłuszczu.
   Córka Dragana wydawała się zupełnie inna. Choć, podobnie jak ojciec, była drobna, miała jasne blond włosy, które kręciły się w naturalne loki. Patrzyła na świat zielonymi oczami, które jednak były pełne wesołych błysków. Jej psotny i wesoły charakter musiała odziedziczyć po mate. Przy tym była niesamowicie wrażliwa i empatyczna, i choć wydawałoby się to nieprawdopodobne, te cechy miała po ojcu. 
 - Jak mogłeś nie powiedzieć mi, że masz córkę! - krzyknęła Emi wbiegając do salonu.
  Jak reszta domu był wyposażony w drogie, eleganckie meble z importu. Oprócz małej biblioteczki, stołu, foteli i kanap znajdował się tu też duży ozdobny kominek. Dragan zamknął za nią drzwi rzucając ostatnie spojrzenie na srogiego mu niegdyś ojca i małą zdziwioną twarzyczkę Branki.
- Obiecałaś, że nie będziesz mnie oceniać - powiedział rzeczowo. 
- Okłamałeś mnie! - wstrząsnął nią nagły dreszcz obrzydzenia w stosunku do samej siebie. Jak mogła wcześniej o tym nie pomyśleć? Jego bratanek był w tym samym wieku co ona, to oczywiste, że Artur był od niej dużo starszy. Teraz jednak klapki opadły z jej oczu i zobaczyła kogo ma przed sobą. 
  To już nie był wystylizowany na elegancika Artur. 
  Mężczyzna, który stał przed nią był dziesięć lat od niej starszy. Na imię miał Dragan i pochodził z Bośni. Jego rodzinę stanowił brat, ojciec i córka, o której istnieniu nic nie wiedziała. Był milionerem, a pochodzenie jego majątku miało, delikatnie mówiąc, tajemniczą przeszłość. Skrytość, fałsz i obłuda były jego cechami reprezentacyjnymi. Przy tym był również zimny i stanowczy.
   Ale czy, gdy ją przytulał całe zimno ulatniało się? Czuła przecież bicie jego serca, tyle razy zapewniał, że należy do niej. Czy to nie jego kochała? 
 - Okłamałeś mnie...- powtórzyła przyciszonym głosem. Opadł na fotel i zamyślił się, a gdy wreszcie przemówił, bardzo ostrożnie dobierał słowa.
  - Przepraszam. Obiecuję, że jeśli teraz zadasz mi jakieś pytania, odpowiem na nie szczerze. Pytaj więc, bo nie mam przed tobą już żadnych tajemnic - jego niepewność, wahanie się uświadomiły jej jak bardzo musi cierpieć.
  - Gdzie jest matka dziewczynki? - wyrzuciła z siebie szybko bojąc się, że głos ugrzęźnie jej w gardle. 
 - To był przypadek. Jedna noc swobody wystarczyła, żebym dziewięć miesięcy później znalazł u siebie na wycieraczce niemowlę. Nie mogłem się nią zajmować, więc oddałem ją ojcu. Teraz są nierozłączni.
  - Kim jest twój ojciec i co to za miejsce? - Emi coraz bardziej czuła, że nie trawi tych informacji
  - Ten dom był kiedyś pięciogwiazdkowym hotelem, potem mój staruszek kupił go jak kilka innych. Aktualnie znajdujemy się niedaleko Częstochowy. 
 - Kim jest twój ojciec? - było jej coraz bardziej niedobrze.
  - No więc, moja rodzina wywodzi się z Bośni, jak już wiesz. Los skierował nas do tego kraju kilkanaście lat temu. Mój ojciec majątek zarobił na przemycie narkotyków, broni i ludzi. Był łącznikiem starej Jugosławii z Europą w tym biznesie. Był, ponieważ teraz jego rolę pełni Ante. Ten sam, którego ludzie do mnie strzelali i to przed nim cię chronię. Kiedyś wspólnie pracowaliśmy, był nam jak przyrodni brat.
  - Ale dlaczego chce mnie?! Dlaczego jestem taka ważna?! - otoczenie Emi niebezpiecznie zawirowało i dziewczyna opadła z westchnieniem na fotel.
  - Ze względu na twoje pochodzenie - wyjaśnił. - Nie mówiłem ci tego nigdy wcześniej, ale pamiętasz kiedy spytałaś mnie czy znam twojego ojca? Otóż znałem go, pracował razem z moim, ale go przymknęli. Nazywał się Paweł Pasikowski i pociągał za sznurki mafii w całej Europie. Jego słynne plany, na których zapisana była cała siatka szpiegów oraz kontaktów dawała władzę, ale był na tyle kumaty, że ukrył ją i powiedział jedynie, że odda je swojemu biologicznemu dziecku. Nie wiem dlaczego tak jest, mówią, że staruszek zwariował, ale musi być jakiś konkretny cel. O planach wie tylko Ante i nasza rodzina, my staramy się ciebie chronić, on chce cię wykorzystać do zdobycia planów. Dlatego tu jesteśmy, tu jesteś bezpieczna. Przyjdzie taki czas, że będziesz zmuszona odebrać swoje dziedzictwo, ale jeszcze nie teraz.
  Emi wciągnęła gwałtownie powietrze w piekące płuca. Była córką bandyty, ponadto jakiś mafioza na nią polował, a ona jest z tym wszystkim sama. Musi spotkać się z ojcem i odebrać plany i co dalej? Jej przyszłość waliła się z każdym słowem Dragana
  - Więc... co dalej? - spytała naiwnie, czując jak coraz bardziej szczypią ją oczy. Przełknęła łzy próbując zachować trzeźwość myślenia.
  - Więc będę cię chronił, Ante nie dosięgnie cię tutaj, ma swoje zasady. Wkrótce jednak będziemy musieli stawić czoła, temu co nieuniknione. Odbierzesz plany, a potem zniszczymy je. To zakończy całą grę, a król padnie. Szach – Mat.
  - A...co ze mną? 
 Złapał się za głowę i siedział skulony przez kilka minut. Jego uczucia wirowały po pokoju raz po raz uderzając w Emi, która coraz dotkliwiej odczuwała rany przezeń zadane w postaci poczucia winy. 
   Potem wstał jakby nagle doznał olśnienia i podszedł do fotelu Emilii. Uklęknął przy nim i delikatnie objął jej dłonie i położył je sobie na twarzy.
  - Nie jestem święty. Nigdy nie byłem, mam wiele na sumieniu, ale nie chcę twojej zguby. Żadne moje słowo nigdy nie miało cię zranić. Chroniłem cię i broniłem, stałem za tobą. Żaden mój ruch nie miał na celu zadać ci szkody. Nigdy też nie skłamałem, gdy mówiłem, że cię kocham.
  Pokręciła głową w milczeniu.
  - Daj mi czas, ja muszę to przemyśleć - szepnęła, a on posłusznie się wycofał. 
 Była mu za to wdzięczna, kiedy wyszedł i zostawił ją sam na sam z jej obecną sytuacją. Westchnęła i położyła nagle ciężką głowę na oparciu. Przymknęła powieki, spod których sączyło się słabe światło dnia. Było zdecydowanie za dużo. Za dużo rzeczy, na które nie miała wpływu, za dużo pytań bez odpowiedzi i zdecydowanie za dużo luźnych końców. Jeśli jednak takie było jej przeznaczenie musiała je wypełnić. Całe życie marzyła, by spotkać tego, który dał jej życie i nagle staje przed taką możliwością. Musi się z nim spotkać i dowiedzieć się kim naprawdę jest. Musi zaufać Draganowi, nawet jeśli ją okłamał. Miała tylko jego, a samotność to perspektywa przerażająca, która powoli zżerała ostatnie skrawki nadziei drzemiące w jej sercu. 
  Nie wiedziała natomiast czy chciałaby związać się z nim. Różnica wieku i obecna sytuacja nie były im przychylne, a fakt, że Dragan ma córkę, nie był jej na rękę. Była jednak pewna uczucia, które ich łączyło. Głębokie przeświadczenie o czyjejś bliskości i wsparciu podbudowywał ją. Jego obecność była dla niej największą z przyjemności, a gdy ją całował czuła się jak w niebie.
  Wstała i na drżących nogach wyszła z salonu. W holu nie było nikogo, cisza zaległa w starych murach przesiąkniętych stęchlizną kilku wieków. Nagle poczuła, że dusi się w tym domu, wybiegła więc szybko i westchnęła patrząc na ogromne tereny przylegające do posiadłości. Usiadła na marmurowych schodach i wpatrywała się w ruch listków małych ozdobnych krzewów na wietrze.       
  Usłyszała czyjeś kroki za sobą, ale nie musiała się odwracać by wiedzieć kto przyszedł. Dragan przysiadł się do niej z jękiem, spowodowanym zapewne przemęczeniem postrzelonego ramienia. Emi miała zbyt dużo pytań, by móc wydusić choćby słowo, siedziała więc w milczeniu czekając, aż Dragan wykona jakiś pierwszy krok.
  - To bardzo zabawne - powiedział w końcu z kwaśnym uśmiechem.
  - Co jest takie zabawne? - wysiliła się, by na niego spojrzeć, jego oczy patrzyły na nią z tak niewyobrażalnym smutkiem i żalem, że jakaś niewidzialna pięść ścisnęła dziewczynie serce.
  - Ja po prostu zapomniałem o swoich urodzinach - wyszeptał patrząc się przed siebie niewidzącym wzrokiem. Emi jak zauroczona wpatrywała się w jego nieruchomy profil, a przez głowę przebiegła jej tylko jedna myśl: Był piękny.
   - Co chciałbyś dostać w prezencie? - spytała zdławionym głosem przybliżając się do niego. Uśmiechnął się i spuścił głowę, a gdy ją podniósł jego twarz wciąż miała ten obcy i nieprzyjazny wyraz.
  - Chciałbym żebyś została ze mną, mimo wszystko - stwierdził.
  Nie odpowiedziała. Czuła, że nie może obiecać mu czegoś, czego sama nie była pewna.
  - Nie planowałem tego, Emi - wyszeptał, a ich twarze znajdowały się tak blisko, że dziewczyna czuła jego oddech na policzku. - Ja...ja cię kocham, a czy ty...czy ty kochasz mnie? 
  Serce na chwile zatrzymało jej się ze zgrozy. Oto nadszedł czas wyboru, wreszcie miała zdecydować co tak naprawdę czuje do mężczyzny, który siedział przed nią i wpatrywał się w nią z przejmującą nadzieją w oczach. Wiedziała, że od tych dwóch słów, które ugrzęzły jej w gardle zależy jej bliższa i dalsza przyszłość. Czy związek nie zniszczy jej poczucia niezależności? Czy to nie będzie jedynie dowód na to, że sama nie umie sobie poradzić i że jest słaba, i nieporadna? Zgadzała się być na łasce i niełasce Dragana. Pożegnałaby się z ukochaną wolnością, byłaby przywiązana do niego i choć zapewne nigdy nie odebrałby jej swobody, to ograniczałoby ją mentalnie. Nie chciała tego, nigdy. Samotna łza wypłynęła spod jej powieki, a on czule wytarł ją kciukiem obejmując jej twarz. W tedy zdecydowała.
  - Tak, kocham cię - wyszeptała i łzy zaczęły płynąć po jej policzkach nim zdążyła je powstrzymać. Westchnęła i oparła głowę na jego barku, a on objął ją zdrową ręką. Co chwilę całował ją w czoło i wypowiadał jej imię, tak jak nikt inny tego nigdy nie robił. Emi zastanawiała się, dlaczego płacze, choć była szczęśliwa, a w jej sercu zagościł spokój.Wiedziała jednak, że ich obecna sytuacja nie była i przychylna, ich miłość był teraz ryzykiem, z którego oboje zdawali sobie sprawę. Może przez to płakała? Zastanawiała się jak to możliwe, że dwoje ludzi ma złamane serce, chociaż kochają się z wzajemnością. 

 ***

  Weszła do salonu i przystanęła w drzwiach nie wiedząc czy może wejść do środka. W kominku wesoło tańczyły płomienie łapczywie pożerając drewno, które trzaskało cicho, jakby wzywało ostatniej pomocy. Ojciec Dragana siedział w fotelu, a na jego starej, pomarszczonej twarzy igrało światło ognia. Jego syn leżał w pozycji półleżącej na sofie, z małą Branką na torsie. Dziewczynka oddychała płytko, jej rączka zwisała bezwładnie w dół, Dragan zaś wpatrywał się w płomienie, raz po raz głaskając swoją córkę po jasnych włosach.
   Emi czuła, że jest świadkiem czegoś bardzo osobistego. Obawiała się wkroczyć w intymną część życia rodziny, która przecież widziała się pierwszy raz od kilku miesięcy. Oto miała przed sobą prawdziwą definicję szczęścia.
   Staruszek jakby wyczuł jej obecność i odwrócił do niej głowę z ciepłym uśmiechem, który sprawił, że również jej kąciki ust, bez jej udziału, uniosły się do góry. Wiedziała, że to było przyzwolenie na jej obecność. Weszła więc do środka niepewnym krokiem i opadła na drugi fotel znajdujący się na uboczu. 
  Po kilku minutach Dragan wstał niezdarnie, uważając, by nie zbudzić Branki i wyszedł z salonu niosąc ją na rękach, zapewne, by położyć ją w jej własnym łóżku. Dziadek dziewczynki westchnął ciężko, co wyrwało Emi z letargu. 
 - Dragan bardzo cierpi, prawda?- Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć na to, widocznie retoryczne pytanie starca. Naprawdę przykład cierpienia wyobrażała sobie zupełnie inaczej, a już na pewno nie był nim Dragan.
  - Czy mogłabyś wysłuchać mnie? - spytał podnosząc na nią swój przeszywający wzrok. Już wiedziała, gdzie Dragan nauczył się tej sztuczki. - Już tak dawno nie miałem okazji porozmawiać z kimś od serca. Nie miałem przyjaciela.- Emi potrafiła jedynie kiwnąć powoli głową.
  - Wiesz, panienko...mam na sumieniu na prawdę straszne rzeczy, a moich win nie odkupi nic. Jedna z nich jest powodem obecnej sytuacji naszej rodziny. Trudno mi uwierzyć, że jedna decyzja zaważyła na całym życiu Dragana.
  - Nie musi mi pan tego opowiadać - odparła Emi zachrypniętym głosem. Nie była pewna czy jest gotowa na kolejne porcje informacji, które zapewne w najlepszym przypadku nie pozwoliłyby jej spać w nocy. 
 - Muszę, czuję, że jako jedyna jesteś w stanie mi pomóc. Jeszcze nigdy nikomu tego nie mówiłem - zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył nie było w nich ani krzty ciepła. Zaczął swoją opowieść:
 - Więc...miałem kiedyś dom. Śliczną żonę, dwóch silnych synów i piękną córeczkę. Trzymałem ich z dala od mojej pracy, by nie zostali przez nią skrzywdzeni. Pewnego jednak dnia pokłóciłem się z partnerem w interesach, a przez moją pychę i chciwość nie chciałem przystać na jego warunki. Uciekł się więc do największej zbrodni, która kiedykolwiek mnie dotknęła. Zabrał mi moje dzieci- tu zatrzymał się, a Emi miała ochotę podejść i przytulić tego skruszonego, słabego człowieka. - Potem, gdy dostałem ostrzeżenie, wciąż byłem nieugięty. Chociaż moja żona błagała mnie, bym przestał się upierać i ocalił nasze dzieci, nie zrobiłem tego. To była najgorsza decyzja w moim życiu, co noc śni mi się moja żona, która prosi mnie na kolanach o ocalenie naszych dzieci. W końcu jednak jakiś dobry Anioł Stróż ulitował się nade mną i przyprawił mnie o poczucie winy, które okazało się zabwienne. Nie wytrzymałem i po kilkunastu dniach zszedłem ze swojego stanowiska i zażądałem, by oddali mi synów i córkę. Dopiero później dowiedziałem się jaki dramat rozegrał się w kraju, do którego przewieziono Branka, Dragana i Mię. W Polsce. Gdy ludzie mojego wspólnika się upili, zechcieli się zabawić, więc dali dzieciakom broń i kazali do siebie strzelać. Gdy Dragan odmówił, wzięli Branka i na jego oczach, zaczęli go torturować, rozumiesz? T o r t u r o w a ć. Czternastolatka.... Dragan kochał swojego brata, jak nikt inny. Naprawdę, nigdy się nie kłócili, zawsze się nawzajem wspierali i bronili. Ludzie, gdy się boją robią i mówią rzeczy, których normalnie nigdy by nie zrobili. Dwunastolatek chciał ocalić starszego brata więc wymierzył w młodszą siostrę, mając nadzieję, że uratuje w ten sposób ich wszystkich. Los chciał jednak, by kula, którą Dragan posłał w stronę Mii, trafiła w płuca. Moja mała córeczka udusiła się i zmarła. 
  Ojciec Dragana zaczął się trząść ukrywając twarz w dłoniach. Emi wstała i uklękła przy fotelu staruszka, ujęła jego dłonie i wytarła łzy spływające mu po policzkach.
 - Dragan do dziś nie może sobie wybaczyć, że zamordował swoją siostrę. Plany, które zdobędziesz od swojego ojca wskażą nam osoby, które na prawde były odpowiedzialne za śmierć Mii. Dragan niczego więcej nie pragnie, jak pomścić swoją siostrę, ja też tego chcę. Musisz nam pomóc. Musisz - zajrzał jej głęboko w oczy. Rozpacz, która się w nim gotowała musiała być nieznośnie bolesna, a skoro Dragan przeżywał to samo, musiał bardzo cierpieć. 
 - Pomogę ci, jutro Dragan ma mnie zawieść do ojca, zdobędę te plany i pomścisz swoje dziecko - przysięgła i przytuliła starszego, łkającego pana siedzącego w fotelu obok kominka.

2 komentarze:

  1. ciekawy blog, fajny wystrój polecam :) obserwuję i zapraszam do siebie :)
    http://krzysiuglad.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń